Ciasto mocno kawowe

Pasztet świąteczny


Nie wyobrażam sobie żadnych świąt - Bożego Narodzenia ani Wielkiej Nocy bez pasztetu własnej roboty. Zawsze kupuję, z reguły w ostatniej chwili aluminiowe foremki - w nich łatwiej pasztet upiec i pokroić. Na każde święta robię ten sam pasztet, na który przepis znalazłam chyba w książce "365 obiadów na polskim stole" Ewy Aszkiewicz i Romany Chojnackiej, a może w "Kuchni polskiej" mojej mamy - starej książce w niebieskiej płóciennej oprawie, poplamionej, z zażółconymi kartkami ze starości, z pierwszymi fotografiami kolorowymi (jak nic ORWO), zwierającej wciąż niedościgłe wzorce polskich potraw...
Nie pamiętam, bo przepis mam spisany na brzydkiej kartce wyrwanej z notesu i przytwierdzonej magnesem do lodówki. Muszę kiedyś zrobić zdjęcie lodówce, bo jest równocześnie książką kucharską (karteluszki z przepisami zajmują jej jedną ściankę) i galerią sztuki - to tu wiszą obrazki, rysunki, wyklejanki mojego synka. Zdarzają się też kartki pocztowe i niezliczona liczba magnesów z różnych krajów. Jeśli popatrzeć na tę lodówkę z perspektywy i oddali to niestety wygląda, jak obiekt śmieciowy, że tak ją nazwę i nie pasuje do wypielęgnowanych, katalogowych lub czasopismowych kuchni, w których nikt nigdy niczego nie ugotował. W sumie chciałabym mieć taką drugą kuchnię do pokazywania gościom (cha, cha). Byłoby sterylnie czysto i laboratoryjnie.
Moja kuchnia nie przypomina jednak pod żadnym względem laboratorium a potrafię czasem  w niej zrobić smaczności porównywane do kamienia filozoficznego. Ten pasztet do nich należy. By wyszedł smaczny trzeba znaleźć dobrego rzeźnika i wybierając mięso od razu powiedzieć, że na pasztet. Dobry rzeźnik wybierze tłuste kawałki, bo choć zwykle wybieramy chude, to pasztet z chudego mięsa będzie okropny - suchy i przy krojeniu będzie się sypał, a to najgorsze, co może być. Pan rzeźnik zawsze przypomina mi, żebym nie zapomniała o wątróbce, bo tej u niego nie kupuję - nie ma drobiu na jego stoisku.


Pasztet świąteczny

Mięso:
1/2 kg tłustego, surowego boczku
700 gramów łopatki wieprzowej
100 gramów wołowiny
300 gramów wątróbki
2-5 łyżek smalcu (w przypadku, gdy mięso jest za mało tłuste)
1 cebula
1 marchewka
1 pietruszka
1/2 małego selera
2 łyżeczki ziarenek pieprzu
3 liście laurowe
10 owoców jałowca
6 ziarenek ziela angielskiego
1 łyżeczka roztartych ziarenek kolendry
1 czubata łyżeczka soli

Do farszu:
2 kromki chleba
1 i 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
łyżeczka mielonego pieprzu
2 jajka


bułka do posypania pasztetu

Mięso porcjujemy na większe kawałki. Cebulę drobno siekamy i podsmażamy na dużej patelni. Dodajemy mięso (bez wątróbki) w kawałkach, obsmażamy. Do dużego garnka wkładamy obrane warzywa i wyżej wymienione przyprawy, dodajemy obsmażone mięso, zalewamy 2-3 szklankami wody. Dusimy przez około 1/2 godziny aż mięso  będzie miękkie. Dodajemy wątróbkę, dusimy dalej aż się zetnie i pozostanie różowa. Odstawiamy całość do ostygnięcia lub wyławiamy za pomocą łyżki cedzakowej mięso i warzywa.
Wyciągamy maszynkę do mielenia i mielimy mięso wraz z warzywami dwukrotnie. Mielimy też dwie kromki chleba, które wcześniej zmoczymy przez chwilkę w wywarze z mięsa. W dużej misie mieszamy zmielone mięso z jajkami, pieprzem, gałką muszkatołową. Jeśli farsz jest za suchy dodajemy smalec (ja dodaję zawsze). Wyrabiamy na gładką masę. Przekładamy do aluminiowych foremek posmarowanych lekko smalcem lub masłem. Wierzch pasztetu posypujemy bułką tartą. Pieczemy w temperaturze 180 stopni Celsjusza przez godzinę. Z tej porcji wychodzą dwie małe foremki.

Komentarze

  1. domowy pasztet jest najlepszy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No ba, najlepszy na świecie. Żaden sklepowy się mu nie równa. ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz